Listy pacjentów/specjalistów

listy pacjentów/specjalistów

Jestem mamą 15 letniego Maksa. Jakiś czas temu moje dziecko próbowało zakończyć swoje życie. 
Tak się zaczyna nasza historia, historia mojej przemiany, mojej rodziny i Maksa.
Mieszkamy w małej miejscowości, a mój Maks jest wybitnie, wszechstronnie uzdolnionym dzieckiem. Szybko zaczął zdobywać tytuły laureata konkursów i olimpiad. Zapragnął być uczniem jednej z najlepszych szkół w Polsce, 150 km od domu. W kontekście faktu że rówieśnicy Maksa go nie rozumieli, a on nie miał żadnych przyjaciół w naszej mieścinie, uznaliśmy wtedy wspólnie z mężem że zmiana środowiska i jednocześnie szansa na rozwój to jest coś czego Maks wtedy potrzebował. Zgodziliśmy się na wyjazd. Nadszedł wrzesień i nasze dziecko wyjechało. Maks sprawiał wrażenie zadowolonego i szczęśliwego. Aż pewnego dnia dziwna z nim rozmowa telefoniczna nie dawała mi spokoju. Po rozmowie z wychowawcą internatu, okazało się że Maks się źle czuje. Łącząc złe przeczucia z samopoczuciem Maksa, pojechaliśmy w nocy do niego. Podróż trwała 2 godziny i przez dwie godziny myśli moje skupiały się wokół narkotyków, dopalaczy, alkoholu, podłożenia pigułki gwałtu, wszystko po kolei, ale nie pomyślałam o jednym, że moje dziecko chciało się zabić. 50 Tabletek apapu, setki cięć na ciele mojego dziecka, umiejscowione w miejscach pod bielizną, ból nie do opisania, rozpacz, żal, złość na siebie na męża na wszystko po kolei. Dlaczego? Ala – bo tak jeszcze wówczas do mojego dziecka się zwracaliśmy, nie chciała rozmawiać o tym co się stało, o przyczynie. Moje dziecko bardziej przepełniała wówczas złość, agresywny stosunek do mnie. Odbyła się rozmowa mojego dziecka z psychiatrą na oddziale – proszę Panią, Pani dziecko używa imienia Maks i męskich końcówek. Niby szok, a jednak coś jakby się tego spodziewałam. Czekała nas ciężka rozmowa z dzieckiem. Zapytałam Alę czy chcę aby mówić do niej Alek? Szeroki uśmiech na twarzy –taaaaak odpowiedziało. To były wtedy nasze najlepsze 6 dni spędzonych razem, w zamknięciu, na oddziale w szpitalu. Świetne rozmowy, śmiech, szczęście. I nagle rozpacz, musimy się rozstać, czas się przenieść do szpitala psychiatrycznego, czas leczyć moje dziecko. Trafiliśmy do prywatnego centrum leczenia psychicznego. Maks został, ja z rozdartym na pół sercem wróciłam do domu. Codzienne myśli, jak to będzie, to już nie córka? To teraz syn? Przecież ja chciałam mieć córkę, dać jej to czego ja jako dziewczyna mieć nie mogłam, jak to? Sama potrzebowałam pomocy psychiatrycznej.  I jak to przekazać rodzeństwu?  Moje młodsze dziecko, chłopiec lat 10, poinformowane, że teraz jest Maks i że będziemy do niego się zwracać imieniem męskim, jak do chłopca, powiedział: to znaczy, że Ala czuje się chłopcem? Tak odpowiedziałam, to znaczy, że od dzisiaj mam brata? Tak odpowiedziałam. Mój młodszy syn powiedział na to: O to extra. Tyle. Tak bardzo otworzył mi oczy, tak bardzo wtedy przejrzałam. Mój Boże jakie to ma znaczenie, syn? córka? Jest zdrowe, żyje, potrzebuje pomocy i wsparcia, trzeba o nie walczyć. Najpierw jednak wzmocniłam siebie, poszłam do psychiatry, dostałam leki, poszłam z mężem na terapię. Maks wyszedł ze szpitala. Czekałam na tą chwilę, a jednak bardzo się tego bałam. Maks wcześniej się izolował. Prawie nie wychodził z pokoju. Przecież się ciął w ukryciu. Nie wiedziałam, jak mam z nim postępować. Nawiązaliśmy kontakt z Panią Prof. Kucharską, która przyjmowała Maksa do szpitala. Rozpoczęliśmy Maksa leczenie. Ale nie związane z dysforią. Postanowiliśmy leczyć dusze tego biednego, zgubionego dziecka. Po prostu dziecka, nie chłopca, nie dziewczynki, tylko naszego kochanego dziecka. Pani Profesor zajęła się Maksem z wielkim sercem, dobrała odpowiednie leki. Nie mogłam w to uwierzyć jak dawno zgubione gdzieś moje dziecko, zaczęło powracać, śmiać się, spędzać z nami prawie każdą chwilę, gdy przyjeżdżało do domu. Nawet nie wiem, kiedy przestaliśmy myśleć o tym jak to będzie, że przecież mieliśmy córkę. Nie jest to dzisiaj żadnym problemem. Nie jest również problemem, że prawdopodobnie ma zespół Aspergera. Nie myślimy o tym, nie potrzebujemy formalnych diagnoz. Maks chyba też nie. Maks czuje się niebinarny. Nie identyfikuje się z żadną z płci. Ważne jest, że chce żyć, chce się zmieniać, chce walczyć ze swoimi lękami, których okazało się że jest wiele. Droga, którą przeszedł Maks, była bardzo trudna i wyboista. Dużo pracy jeszcze przed nim. Przede mną i moim mężem również. Nauczyłam się słuchać moje dziecko, a ono nauczyło się komunikować swoje potrzeby. Wszystko to dzięki poznanym nam ludziom, aniołom, których kolekcjonujemy. To Pan Rafał ze szpitala pediatrycznego, to on pierwszy wypowiedział słowa, dzięki którym Maks zapragnął walczyć o siebie, to Monika która pomogła nam poznać ludzi takich jak my, to Pani Katarzyna Kucharska – wspaniały anioł lekarz psychiatra, to Pani Iwona Rostkowska – cudowny pierwszy terapeuta Maksa, to Pan Mateusz Kempiński obecny terapeuta Maksa. Cały ten zespół wspaniałych aniołów uratował moje dziecko. Dał nowe życie. Zespół złożony z psychiatry i terapeuty wspaniale dba o dobry stan mojego dziecka. Terapia cały czas trwa, leczenie cały czas trwa. Jest dobrze. Oby tak zostało.
Z wyrazami Szacunku dla wspaniałych Aniołów, mama Maksa
Przewiń na górę